Szukając starych papierów na wymianę z Deb przeglądam takie zasoby w domu, o których dawno już nawet nie myślałam. Stare zdjęcia, które być może dla mnie ostatniej coś jeszcze znaczą, bo rozpoznaję na nich młode twarze Babci i Dziadka (mieszkam w mieszkaniu, do którego wprowadzili się w 1945 r. przywożąc ze starego życia trochę drobnych przedmiotów, ubrań, pamiątek, kilka książek), stare nuty, z których od 70 lat nikt nie grał, poniemieckie książki, szpargały. Kurz mimo zamkniętych drzwiczek i szuflad, zetlały papier, pokruszony klej. Spośród tego wszystkiego rzeczy, które dla mnie nie mają wartości polecą za ocean. Jak zdjęcie powyżej. Naklejone na półkredowy papier i przyklejone do szyby musiało kiedyś być oprawione i zdobić ścianę czy biurko (pewnie ścianę, bo ich przedwojenne mieszkanie nie było zbyt wielkie). Były na to dowody, które unicestwiłam wilgotną gąbką, dowody w postaci starożytnych muszych odchodów.
Oprawione, zatem ważne. Mające wartość sentymentalną, tworzące własny mit młodej rodziny, dokumentujące jej ważność, status, pozycję, stan materialny, intelektualny, a może towarzyski? Nie wiem, nie znalazłam na zdjęciu znajomej twarzy, a przecież, gdyby jej nie było, nie przechowywaliby tak pieczołowicie starej fotografii. Zatem, pomyślałam, może twarz Babci (Dziadka na tym zdjęciu nie ma), została, jak to często mi się zdarza, przysłonięta czyjąś głową i widać jej np. tylko oczy i czoło? To jest trop! Bingo! Jeśli jest na tym zdjęciu, a musi być, skoro je przechowano, to może to być tylko młoda kobieta, której widać pół czoła i jedno oko oraz puszyste, falujące włosy, w białej bluzce i z kwiatami (kto ciekaw: pod prawym portretem, ledwie widoczna za wysokim młodzieńcem o wybitnych uszach).
I cóż to za impreza? Aula jakby szkolna, ale na koniec roku za mało uroczyście, za mało solennego pozowania, niektórzy jeszcze przepychają się na swoje miejsca, rozglądają, gadają, gestykulują. Podłoga zaśmiecona, jakby resztki serpentyn i rzeczywiście, kilka osób udekorowało się serpentynami. Ale to nie karnawał, bo stroje nie wieczorowe tylko wiosenne.
Ostrożnie odklejam od szyby, jeśli pojedzie do Ameryki to przecież bez szkła. Fotografia przyklejona do tła. Podważam, klej częściowo puszcza, na szczęście oprawiaczowi nie chciało się smarować całej powierzchni. Jest podpis, rzadkość, większość starych zdjęć nie jest datowana, dobrze, jeśli trafi się pieczęć zakładu fotograficznego. Czy to rękopis Babci? Znam jej pismo z czasów, kiedy miała 60 lat. Domyślam się pierwszych dwóch słow: Zakończenie towarzyskie Zjazdu Współpracowników i Czytelników "Młodej Myśli" Inowrocław 20-V-34.
"Młoda Myśl", o, dzięki Ci, nieoceniony Mr. Google, wydawana była przez Straż Przednią przy Państwowym Gimnazjum w Inowrocławiu jako czasopismo młodzieży szkolnej ziem zachodnich Polski od 1934 r. W "Jagiellonce" zachował się jeden egzemplarz z początku 1935 r. Przedtem (1925-33) o takim tytule pismo Uczniowskiego Stowarzyszenia Spółdzielczego "Bratnia Pomoc" przy Państwowych Seminarjach Nauczycielskich wydawano w Białymstoku. Jeszcze wcześniej był to miesięcznik młodzieży Gimnazjum w Garwolinie. Numer 2 ukazał się w styczniu 1924 r. w formacie 35 x 22 cm i objętości 8 stron. Redaktorem był Jan Pióro, wydawcą Koło Literackie. Redakcja i administracja mieściły się przy ul. Długiej 26. Czas ukazywania i liczba wydanych numerów nieznane. Zapewne zbieżność tytułów przypadkowa.
Co Babcia miała z tym wspólnego? Pisała? Wątpię. Raczej czytała, ale żeby pojechać tak daleko (dzisiejszymi drogami 500 km, a w latach trzydziestych koleją?) na zjazd? 27,5- letnia mężatka, matka 5,5-letniej skrzaciej matki?
Jak mawiał mój Ojciec, najpierw mnie to nie interesowało, a teraz nie ma kogo zapytać...
PS. Czy ktoś rozpoznaje postacie na portretach?
I cóż to za impreza? Aula jakby szkolna, ale na koniec roku za mało uroczyście, za mało solennego pozowania, niektórzy jeszcze przepychają się na swoje miejsca, rozglądają, gadają, gestykulują. Podłoga zaśmiecona, jakby resztki serpentyn i rzeczywiście, kilka osób udekorowało się serpentynami. Ale to nie karnawał, bo stroje nie wieczorowe tylko wiosenne.
Ostrożnie odklejam od szyby, jeśli pojedzie do Ameryki to przecież bez szkła. Fotografia przyklejona do tła. Podważam, klej częściowo puszcza, na szczęście oprawiaczowi nie chciało się smarować całej powierzchni. Jest podpis, rzadkość, większość starych zdjęć nie jest datowana, dobrze, jeśli trafi się pieczęć zakładu fotograficznego. Czy to rękopis Babci? Znam jej pismo z czasów, kiedy miała 60 lat. Domyślam się pierwszych dwóch słow: Zakończenie towarzyskie Zjazdu Współpracowników i Czytelników "Młodej Myśli" Inowrocław 20-V-34.
"Młoda Myśl", o, dzięki Ci, nieoceniony Mr. Google, wydawana była przez Straż Przednią przy Państwowym Gimnazjum w Inowrocławiu jako czasopismo młodzieży szkolnej ziem zachodnich Polski od 1934 r. W "Jagiellonce" zachował się jeden egzemplarz z początku 1935 r. Przedtem (1925-33) o takim tytule pismo Uczniowskiego Stowarzyszenia Spółdzielczego "Bratnia Pomoc" przy Państwowych Seminarjach Nauczycielskich wydawano w Białymstoku. Jeszcze wcześniej był to miesięcznik młodzieży Gimnazjum w Garwolinie. Numer 2 ukazał się w styczniu 1924 r. w formacie 35 x 22 cm i objętości 8 stron. Redaktorem był Jan Pióro, wydawcą Koło Literackie. Redakcja i administracja mieściły się przy ul. Długiej 26. Czas ukazywania i liczba wydanych numerów nieznane. Zapewne zbieżność tytułów przypadkowa.
Co Babcia miała z tym wspólnego? Pisała? Wątpię. Raczej czytała, ale żeby pojechać tak daleko (dzisiejszymi drogami 500 km, a w latach trzydziestych koleją?) na zjazd? 27,5- letnia mężatka, matka 5,5-letniej skrzaciej matki?
Jak mawiał mój Ojciec, najpierw mnie to nie interesowało, a teraz nie ma kogo zapytać...
PS. Czy ktoś rozpoznaje postacie na portretach?
Jednym tchem przeczytałam tę opowieść, lepszą niż książki detektywistyczne. Żywą i prawdziwą.
OdpowiedzUsuńSkrzatko, Twoje papiery wymienne będą na pewno wielką inspiracją, ale tylko Ty potrafisz z takich szpargałów wysnuć z nich całą historię...
OdpowiedzUsuń