To dziś. Zdjęcia z przedwczoraj.
Najszybszy z uczestników scenki zdążył umknąć z kadru przed spustem migawki: szczur pomykał pośród stada dzikich kaczek nad stawkiem na jelitkowskiej pętli. Podobno jest ich dużo w Trójmieście, a ja go zobaczyłam pierwszy raz w życiu. A ten czarny ptaszor to samotny kormoran chyba:
Wolałabym być lepszym fotografem, a już na pewno, gdy widzę kaczki na wodzie:Czy wróble to DZIKA FAUNA?
Cieszę się, że wracają do miast. Kiedy byłam dzieckim było ich bardzo dużo, potem na jakiś czas zniknęły, podobno z powodu rozmnożenia się srok, które są ich konkurentami do pożywienia:
Uwielbiam wrześniowe lato, z jego łagodnością, dojrzałością, nic-nie-musieniem. Od kończącego się lata nikt już nie wymaga słońca, wysokiej temperatury, braku opadów. Przeciwnie, cieszymy się jak z nagła obdarowani, gdy są.
Dobrze czasem pojechać po pracy tramwajem do Jelitkowa i wrócić do domu pieszo, boso, plażą, rozchlapując nieoczekiwanie ciepłą wodę (widziałam nawet kąpiących się), zatrzymując się po drodze na makaron z sosem fistaszkowym. Pycha! (cóż, że ciężkostrawny).
Urok niespiesznego życia w zgodzie z tym co jest.
Nieraz sobie wyobrażam, jakby to było wracać plażą z pracy lub móc po pracy pójść na chwilę na molo... Mam swoje nie-nadmorskie uspokajacze i wyciszacze, ale morze pod tym względem jest niedoścignione. Fajnie, że dzięki tej notatce mogłam poczuć, chociaż w jakimś stopniu, ten błogi klimat.
OdpowiedzUsuńSpacer z pracy po plaży to musi być coś pięknego.
OdpowiedzUsuń