piątek, 9 marca 2012

216. Ulżę sobie po Dniu Kobiet

Czuję niesmak po wczorajszym dniu, kiedy przez kilka godzin w pracy znajdowałam się pomiędzy kobietą domagającą się bodaj złamanego tulipana od mężczyzn w pracy, a mężczyzną zaciekle broniącym swojego prawa do nieuznawania tego święta (jak i innych zresztą). Zbyt blisko mnie latały te pociski, powiedziałabym, że gwizdały mi koło ucha. Jednocześnie w różnych miejscach internetowych i prasie przeczytałam kilka wypowiedzi, które wspólnie ułożyły mi się w pewien kolaż, wyrażający moje podejście.
(Uwaga dużo cytatów)
Kardamonowa:
Rozśmiesza mnie krytykowanie tego święta. [...]
Trzeba [...] świętować, a nie okazję do świętowania marnować.
Uwielbiam Twoje pozytywne wierszyki!
Mrouh (w tym samym miejscu):
Jestem jak najdalsza od narzekania na ten dzień - jeśli któryś z panów ma taką chęć, by złożyć życzenia, to miło. Nie gniewam się i nie przeszkadza mi, jeśli tego nie zrobi [...] Jak z każdym świętem - jest miłe, jeśli traktowane szczerze i serdecznie.
Profesor Józef Majewski z UG, redaktor “Więzi”, w rozmowie z dziennikarką w dzisiejszym “Dzienniku Bałtyckim”:
Kobiety stanowią połowę całej populacji Ziemi i wykonują trzy czwarte ogółu ludzkiej pracy, za co otrzymują jedną dziesiątą całego przyznawanego na świecie wynagrodzenia.
Urtica na kolażu prezentowanym w kawiarence kolażowej.
1% Amerykanów wierzy, że Bóg jest kobietą.
Mignona:
Zrobiły sobie Panie dzisiaj jakiś prezent?
Kupiły sobie Panie tulipany, czy jakie tam kwiaty lubicie?
A może perfumy, stanik, książkę, durnostojkę na regał?
Dlaczego nie?
Wg mnie, nie ma co liczyć na innych, a potem odczuwać frustrację. Po co.
Zróbcie sobie święto, kochane. Każda z nas zasługuje na wszystko, co dobre i jeśli same o siebie nie zadbamy, to.
Wyślijcie miły sms fajnym dziewczynom, kupcie ciasto. Umówcie się z kumpelą na film, albo kawę, co?
To jest nasz dzień i nie dajmy go sobie odebrać
.

Powtórzę jeszcze raz, bo ten głos chciałabym słyszeć naprawdę głośno i wyraźnie:
To jest nasz dzień i nie dajmy go sobie odebrać.

A ja? Oprócz tego, że byłam chora na wredną odmianę kataru, co dość mnie wycinało z rzeczywistości, odebrałam dwa miłe (nie zawracam sobie głowy myśleniem, że banalne) wierszyki via współczesne media od miłych mojemu sercu mężczyzn, z którymi znam się od urodzenia: "Ile kwiatów się zmieści w wannie, tyle życzeń ślę Joannie" oraz "W dniu tak uroczystym pocałunki i uściski" (i nie zawracam sobie głowy myśleniem, że ten sam sms wysłał do wszystkich kobiet ze swojej komórki. Komu to się przyda? tak myśleć?)
Ponadto po pracy poszłam na pracową imprezę (z innej okazji), gdzie było mi bardzo miło napić się ukraińskiej wódki z percem (pieprzem), co, miałam nadzieję, pomoże na zaziębienie. Nie pomogło, ale też nie zaszkodziło. Pośmiałam się, pogadałam, następnie taksówką (od tego są) wróciłam do domu, gdzie na wycieraczce czekały na mnie dwa tulipany. Otóż pewnemu młodemu człowiekowi chciało się przyjechać (nie zawracam sobie głowy myśleniem, że miał po drodze), spacyfikować nieufne sąsiadki swoim wdziękiem osobistym, że wpuściły go przez domofon i poniekąd złożyć kwiaty u mych stóp.
One to są na zdjęciu wykonanym komórką i w dającym cienie oświetleniu, który to efekt spodobał mi się nad wyraz.

I jeszcze raz:
Dziewczyny! Bądźmy dla siebie dobre!
na wiosnę i w innych porach roku ...