piątek, 18 marca 2011

155. Upominek dostałam!

Złapałam płot, czyli same jedynki na liczniku u Aneladgam, za co miałam dostać "pewien drobiazg" i oto nadszedł! Już 9 dni temu zastałam awizo w skrzynce, ale będąc przekonana, że to z jakiegoś urzędu nie spieszyłam się na pocztę. Kiedy pani w okienku wręczyła mi pokwitowany list zobaczyłam tylko pieczątkę w rogu, która upewniła mnie, że to pismo urzędowe i bez zainteresowania wrzuciłam do torby. W domu z westchnieniem zaczęłam odklejać kopertę, zdziwiona, że czuję jakieś zgrubienie. Byłam pewna, że to pismo z administracji budynku, ale przecież niedawno pisali do mnie. Kie licho? I wtedy z ukrycia wyłonił się turkusowobłękitny chustecznik i w tym momencie zrozumiałam, że to moja wygrana od Magdy! Podkradam zdjęcie z bloga autorki, bo sama nie zrobiłam!
Madziu, nie masz pojęcia, jak mi się podoba i jak trafiłaś w mój gust, omijając wszelkie miny moich abominacji! Intuicyjnie wybrałaś wzór, który uwielbiam - maleńkie kwiatki (a nie wielkie kwiaty, które nie zmieściłyby się na takim drobnym przedmiocie) i ulubiony odcień nielubianego przeze mnie niebieskiego - turkusowy. W dodatku mój egzemplarz jest gładki (bez motylków), co trafia w moje upodobanie do prostoty.
Widziałam wiele ładnych chusteczników, ale ten jest akurat dopasowany do mnie. Obejrzałam go ze wszystkich stron, żeby się dowiedzieć jak to się robi i już wiem!
Dziękuję z całego serca, Czarodziejko!

niedziela, 13 marca 2011

środa, 9 marca 2011

153. ATC w kształcie domu / ATC in the form of a house

Dużą  przyjemność sprawia mi mazanie farbą po kartonie i przecieranie kartą plastikową, co daje efekt vintage. Miało być postemplowane, ale kompletnie zapomniałam i poprzyklejałam elementy. Jednym słowem znowu chciałam kogoś naśladować, a wyszło jak zwykle, po mojemu.

wtorek, 8 marca 2011

152. Dzień kobiet / męski magazyn


To doprawdy wyzwanie
zrobić kobiecą wycinankę
z tak męskiego magazynu
jak Bulletin!

Collage
w starym kalendarzu,
tło malowane gęstym
roztworem kawy inki.
Wygląd ok,
ale zapach trzeba lubić.

poniedziałek, 7 marca 2011

151. Malarstwo konferencyjne ;)

Malarstwo konferencyjne to machinalne gryzmolenie podczas wykładu czy innej imprezy, która angażuje jedynie zmysł słuchu.
Takiej nazwy używała moja mama i nieczęsto zdarza mi się ją słyszeć w dzisiejszych czasach. Google pokazał tylko 154 wyniki dla tego hasła w cudzysłowie.
W zeszły czwartek uczestniczyłam w pewnej obronie doktorskiej (są to wydarzenia otwarte). I słuchając z większym czy mniejszym zainteresowaniem (sporą część zajmują nudne formułki proceduralne) gryzmoliłam sobie na boku, czego owoce ośmielam się pokazać na blogu ;)
Po imprezie, zwanej często w żargonie uczelnianym theatrum, jeden z recenzentów zagadnął mnie na stronie: - Chciałbym przeczytać wiersz, który pani napisała.
Moje oczy musiały zrobić się wielkie, bo dodał:
- Widziałem, jak pani pisała.

Musiałby zobaczyć to, co Wam pokazuję!