poniedziałek, 7 marca 2011

151. Malarstwo konferencyjne ;)

Malarstwo konferencyjne to machinalne gryzmolenie podczas wykładu czy innej imprezy, która angażuje jedynie zmysł słuchu.
Takiej nazwy używała moja mama i nieczęsto zdarza mi się ją słyszeć w dzisiejszych czasach. Google pokazał tylko 154 wyniki dla tego hasła w cudzysłowie.
W zeszły czwartek uczestniczyłam w pewnej obronie doktorskiej (są to wydarzenia otwarte). I słuchając z większym czy mniejszym zainteresowaniem (sporą część zajmują nudne formułki proceduralne) gryzmoliłam sobie na boku, czego owoce ośmielam się pokazać na blogu ;)
Po imprezie, zwanej często w żargonie uczelnianym theatrum, jeden z recenzentów zagadnął mnie na stronie: - Chciałbym przeczytać wiersz, który pani napisała.
Moje oczy musiały zrobić się wielkie, bo dodał:
- Widziałem, jak pani pisała.

Musiałby zobaczyć to, co Wam pokazuję!

3 komentarze:

  1. Mogłaś była mu pokazać, te rysunki to czysta poezja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne rysunki. Ja w takich sytuacjach ograniczam się niestety do kratek, domków ewentualnie płotków. W chwilach intelektualnych uniesień prowadzącego zebranie - silę się na kwiatki ;)))))))))).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ups... rysować też umiesz!
    Zastanawiam się, czy zdołałby coś wykrztusić, gdyby zobaczył Twój "wiersz".

    OdpowiedzUsuń