Skrzatka wytłumaczyła mi również, że ja nie tylko będę miał tam dom, ale że też będę misiem synka Aneladgam . Miś jest dziecku potrzebny, kiedy jest smutne, albo zmęczone, albo ma sekret. Wtedy dziecko przytula misia i mówi mu do ucha swój sekret, albo smutek, albo po prostu zasypia. I po to są misie.
Powiedziała mi też o sercu, to jest takie coś, że się płacze, albo jest się szczęśliwym, albo smutnym, albo się kocha, albo rozpacza. Zapytałem, czy ja też to mam, a Skrzatka odpowiedziała, że gdy Babcia robiła mnie na drutach, to wkładała w tę pracę całe swoje serce i dlatego część jej serca jest we mnie. I dlatego przyczepia mi - jak order - malutkie serduszko, żeby przypominało o tym prawdziwym.
Skrzatka mówi, że Aneladgam ma zmartwienie i że może ona też będzie mnie przytulać i szeptać mi na ucho. I mam jej zawieźć pocieszajki. Pocieszajka nie pomaga na problem, tylko przypomina, że ktoś życzliwie myśli. Każdy ma inne pocieszajki, może to być kamyk, albo guzik, albo list, albo wspomnienie. Skrzatka wybrała dla niej zielone, bo to jest Aneladgam Zielonobloga.
Jutro wyruszam w podróż. Aneladgam chciała zapłacić za mój bilet. Hi, hi, chyba zapomniała, że misie nie potrzebują biletu! Będę jechać 500 km w czymś co się nazywa przesyłka pocztowa. Będzie ciemno, ale wcale się nie boję! W ciemności dobrze się marzy i śni, a potem można opowiadać te marzenia komuś na ucho.
Ja będę śnił, że jadę do domu, w którym czeka na mnie moje IMIĘ.