środa, 9 czerwca 2010

90. Znalezisko...

... podpisane: Gdynia, 14.06.2003. Za kilka dni rocznica :)
Siedziałam na ławce w Orłowie, z widokiem na plażę i orłowskie molo i bazgrałam z lubością po papierze. Obok siedział mój brat, a za nim jakaś nasza przelotna znajoma. Był sam środek dnia (14:00?), jedliśmy z pudełeczka przyniesiony z domu lanczyk, słońce świeciło jak szalone. Moja ulubiona pora roku: wczesne lato, kiedy wszystko jest jeszcze nadzieją i oczekiwaniem, roślinność w rozkwicie, jeszcze zielonym, szalonym; dojrzałość ma dopiero nadejść, a zaraz za nią przesyt, znużenie, wypalone trawy, upał, gorączkowa zmysłowość. Ale to potem, teraz nic nie mąci błogiej beztroski.

5 komentarzy:

  1. fajny rysuneczek. jak dla mnie to spirala życia z plemniczkami :P :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się te zawijaski skojarzyły z orientalnymi wzorami, pomyslałam o wdzięcznych ruchach z tańca brzucha...pewnie to te kolory... albo to wygląda jak wczesnoletnie słońce w bardzo jasny dzień, kiedy się na nie patrzy mrużąc bardzo oczy... Ale to nic, bo razem z tym dzisiejszym upałem i tym co napisałaś, poczułam się jakbym to ja była tą Waszą znajomą:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tęsknię do takich chwil, błogości, spokoju, żeby się nigdzie nie spieszyło i żeby przez 5 minut nikt ode mnie niczego nie chciał... Ale to dopiero za parę lat dopiero, a na razie napatrzę się na ten obrazek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne mandale, są "prawdziwsze", niż to, co ja teraz robię z moimi. Mandala ma intuicyjnie wypływać z wnętrza, jak te Twoje. Ja też kiedyś malowałam mandale pastelami i w podobny sposób, ale odkąd zetknęłam się ze scrapbookingiem to jakoś tak połączyłam techniki i trochę planowania dostało się do mandali. Ale trochę spontaniczności na szczęście mi jeszcze zostało...

    OdpowiedzUsuń