sobota, 27 października 2012

286. To był dobry dzień

Nie chwal dnia przed północą, powiada ludowa przestroga, toteż chwalę po północy ;)
Po bardzo wyczerpującym tygodniu pracy, tym trudniejszym, że w towarzystwie jadowitego przeziębienia nadszedł wreszcie oczekiwany weekend.
Dzisiaj istny kalejdoskop zmian pogody, od ochłodzenia w nocy, co dało rankiem krupy śniegu na samochodach, przez zimny wiatr w dzień aż po olśniewające słońce po południu. Niestraszny chłód, gdy odzienie ciepłe, ciśnienie wysokie i całe dwa wolne dni przede mną.
Zatem zamiast prosto do domu pojechałam tramwajem do Jelitkowa i cieszyłam się spacerem w słoneczne, coraz krótsze popołudnie.
Obsypane wciąż niedojrzałymi owocami zimowe jabłonki przypominają, że tu gdzie przystanek autobusu przy rondzie jeszcze niedawno były ogródki.
 
Słońce już bardzo nisko. Złocista plama na wodzie zapowiada niedaleki zachód słońca. Ledwo widać, ale widać port gdyński z plaży gdańskiej. Jest nawet żaglówka.
Jak śpiewa Wojciech Młynarski:
W berżeretkach, balladach, kanconach
bardzo rzadko jest mowa o wronach,
a ja mam taki gust wypaczony,
że lubię wrony.
Los im dolę zgotował nieletką,
cienką gałąź i marne poletko,
Czarne toto i w ziemi się dłubie,
a ja je lubię.
 A teraz z Sopotu przy dobrej woli dostrzeżemy port gdański:
I  wkrótce miniemy jedną z ładniejszych tutejszych willi - willę Claaszena, siedzibę Muzeum Sopotu:
I na koniec jedna z moich najulubieńszych piosenek herbacianych:

Gdy już apteki przenika październik
i nie ma leków na smutek i katar
Jedyny Stwórca dał nam medykament,
To w szklance mocna, gorąca herbata.

Gdy z fortepianem się w domu zamykam,
To śpiewam głośno na chwałę czajnika.
Układam sonet z herbacianych listków,
Na dobrotliwy czajnik z gwizdkiem.

Wypływa na senne morze,
Cudowny, Blaszany Parowiec.
W obłoku pary odmienia,
Serca zmartwione jesienią.
Tak pięknie pachną w blaszance,
Indie i chińskie latawce.
Tak pięknie pachną...

Kiedy w miłosną wpadniesz katastrofę,
Gdy Cię choroby zginają, jak klamkę.
Niech na ratunek bieży pogotowie,
Z pełną po brzegi, czaju filiżanką.

Tak pięknie pachną w blaszance,
Indie i chińskie latawce.
Tak pięknie pachną...
Tak pięknie pachną w blaszance,
Indie i chińskie latawce.
Tak pięknie pachną...

Wypływa na senne morze,
Cudowny, Blaszany Parowiec.
W obłoku pary odmienia,
Serca zmartwione jesienią.
Tak pięknie pachną w blaszance,
Indie i chińskie latawce.
Tak pięknie pachną...

Słuchamy klik.
PS. Katar - tak, smutek - nie. Nie w taką pogodę!

3 komentarze:

  1. Siadam sobie z kawką, żeby zobaczyć, co tam w blogowym świecie - a tu taka niespodzianka. Morze i herbatka i piękna jabłoń. Miłego weekendu!Masz cudowną opcję powrotu z pracy. Widoki godne pozazdroszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna ta Twoja jesienna uciecha, taka poetyczna :)

    U mnie za oknami ponuro, mokro, ale wystarczy ubrać się ciepło, wskoczyć w kalosze, wziąć tęczowy parasol i pobratać się jeszcze z jesienią, nacieszyć oczy kolorami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna i nawet wrona przysiadła w gałęziach

    OdpowiedzUsuń