
W pracy ostatni dzień przed 16 dniami urlopu: robię porządek w biurku. Jednak nie umieszczam starych czasopism po prostu w koszu na makulaturę, najpierw kartkuję je w poszukiwaniu rarytasków do celów skrapowych. I oto magazyn, po którym niczego dobrego się nie spodziewałam, jedyny numer zakupiony przed 2 laty, aby poznać i bo tani (InStyle 3,90 zł), w którym inspiracją stała się czerwona sukienka (i skojarzenie: "Happy Birthday" w amerykańskiej restauracji, jubilatka w długiej aksamitnej sukni w kolorze nasyconej czerwieni, a urodziny to... osiemdziesiąte! Postanawiam i ja, jeśli osiągnę ten wiek, uczcić tę rocznicę czerwoną suknią! Jednak małe mam szanse, kobiety z mojej linii nie dożywały takich lat). I druga inspiracja: reklama szminki Chanel. Swoją drogą, to już kolejna reklama Chanel, która mnie zachwyca, poprzednie, telewizyjne reklamy nr pięć z dzikimi zwierzami, mrrrauuu... I tak, wysokie sądzie, przyznaję, czerwony jest moim ulubionym kolorem i nie zawahałam się go użyć! Jako tło wystąpiła, nie może być inaczej, stara teczka tekturowa w kolorze, uch, to się chyba nazywa "krew byka". Tu przypomniało mi się stare powiedzenie "co czerwone, to ładne, co słodkie to dobre". Krzywe klejenie to wartość stała w moich pracach, hm. Podoba mi się ten kolażyk, a nie byłoby go, gdybym, jak normalny człowiek, wyrzucała przeczytane gazety. Tak robią normalni ludzie, czyli ci, którzy pochodzą od małpy, a Skrzatka nie, bo ona pochodzi od chomika.
I ostatnie już dziś skojarzenie: wczoraj pierwsze urodziny obchodził skrzaci blog, postów zamieściłam z górką sto, zatem w zwyczajowej loteryjce, z cudzoziemska zwanej candy, wygrać będzie można jakieś szpargały skrzateczne, czyli, proszę państwa, recykling, lumpeksy, stare szafy, ratuj się, kto może! Szczegóły w kolejnym poście.